Dodawanie komentarzy nie gryzie ;)

19 kwietnia 2010

... miłość, wierność i uczciwość małżeńską...

Jak zapewne większość stałych czytelników wie w minioną sobotę braliśmy ślub oraz chrzciliśmy Amelkę i Patryka :)
Dzień zaczęliśmy od odebrania zamówionych kwiatków, tortu itp... banałów ;p
Następnie udaliśmy się wszyscy do fryzjera. Amelka cała zadowolona- spokojnie dała sobie umyć głowę, usiadła na fotelu, fryzjerka podcięła jej włosy i uczesała :) Z Patrykiem poszło nieco gorzej- umywalka uciskała w kark (no, dobra- mnie tez uciskała,ale nie narzekałam tak ;p), siedzenie bez ruchu było nudne itp. Ale jakoś poszło i też został uczesany odrobinkę ;)
Wróciliśmy do domu, poprzebieraliśmy się i... nadszedł czas najwyższy na wyjazd do kościoła.
Jeszcze tylko ostatnie poprawki, welon, makijaż, szybki przegląd niezbędnych akcesoriów.... i jedziemy ;)
Po dojechaniu zaistniały małe dylematy: którędy wjechać przed sam kościół skoro szlaban zamknięty? Gdzie jest Nietoperz (matka chrzestna)? Czy wchodzić już czy za chwilę...? (ksiądz po drugiej stronie drzwi chyba też miał problem mały- dzwonić na rozpoczęcie już czy zaraz :P )
No, ale ostatecznie świadkowie i chrzestni podpisali stosowne dokumenty, ksiądz zadzwonił i podszedl do ołtarza, a my ze świadkami i dziećmi weszliśmy :)
Patryk po chwili zaczął gadać (jak to on :P )- najpierw głośno: "Jaki wielki krzyż tu jest, a ja nigdy tutaj nie byłem!" Potem uciszony przez świadka/ojca chrzestnego kontynuował wypowiedzi dociekając: "A jakby tak podpalić kościół?" oraz czy można ugryźć księdza, coby było jakby wybić dziurę w dachu itd ;)
Mimo w/w atrakcji udało nam się wypowiedzieć przysięgę małżeńską i przejść do ceremonii chrztu...
Amelia i Patryk podeszli z nami spokojnie do księdza, w miarę spokojnie znieśli modlitwy (czyt. Patryk kręcił się coraz bardziej), pytania do rodziców i chrzestnych (Amelka także udzielała odpowiedzi mówić pod nosem np. "wyrzekamy się" )...
W końcu nadszedł czas na zapalenie świecy od paschału
Patryk po słowach księdza o symbolice światła świecy (Świeca chrzcielna przypomina nam, że światło Chrystusa weszło w życie dziecka, a jej płomień symbolizuje płomień wiary, który będzie płonął w życiu dziecka.) stwierdził bezstresowo: "A tą świecę można zdmuchnąć" ;)

Ostatecznie udało się z powodzeniem zakończyć obydwie ceremonie :)
Jeszcze życzenia, kwiatki, prezenty, sesja zdjęciowa... i część bardziej oficjalna została zakończona ;)

                                                                                   CDN :)

P.S. Patryk popisał się jeszcze podczas przyjmowania prezentów- dostał od babci Danusi łańcuszek z krzyżykiem wraz z informacją (przy wieszaniu w/w na szyi), że łańcuszek z krzyżykiem po chrzcie zobowiązuje do grzeczności. Na co odparł: "To możemy go teraz zdjąć...?"

Zdjęcia z uroczystości znajdziecie tutaj oraz tutaj :)

6 komentarzy:

  1. No mądrego macie syna, można zdmuchnąć tę święcę, jak się człowiek postara. Ale nie starajcie się, co? :)

    Serdeczne gratulacje! Uściski dla całej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Waszego punktu widzenia ten ślub wygląda jakoś inaczej ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie bardzo Cię Luco proszę o wpisanie Twojej wersji wydarzeń w komentarzu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja relacja jest tu: http://blog.lluca.pl/?p=3479

    Gadaniny Patryka w ogóle nie było słychać z mojego miejsca, a co dopiero z dalszych. Całe szczęście, bo śmiech gości zagłuszyłby księdza ;) No i przypominam, że Patyś potem faktycznie zdjął krzyżyk i zaczął nim okładać ciocię Natalię. A następnego dnia powiedział, że to miecz, ale zaraz się poprawił ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój bosz... I mnie tam nie było...
    Nie wiem, czy się cieszyć, bo w końcu lata już nie te i serce też słabe... czy żałować, bo w końcu serce słabe i lata też nie te...
    W każdym z tych wypadków teraz duuuża buzia dla Was wszystkich a wyściskam jak groźbę o odwiedzinach spełnię...

    OdpowiedzUsuń

Jak miło że chcesz skomentować ten wpis :)