Dodawanie komentarzy nie gryzie ;)

27 grudnia 2009

O cukierkach

Tata: "te cukierki są z alkoholem..."
Amelka (z dużym entuzjazmem): "Z alkoholem? :)"
Patryk (po kilkunastu minutach): "Zostały już tylko z alkoholem... :("
Zajrzałam do miseczki z cukierkami kilka godzin później- wszystkie cukierki alkoholowe zostały wyjedzone.
Nie wnikam kto zjadł większość- efektów alkoholowych nie było widać ani po dzieciach, ani po tacie ;)

25 grudnia 2009

Kolędowanie

Dzisiaj pierwszy dzień świąt, więc idziemy do dziadków na obiad. Dzieci po drodze śpiewają jakieś głupoty więc proponuję:
A może zaśpiewacie jakieś kolędy? Np. "Przybieżeli do Betlejem"
Amelka szybko podłapała i zaczyna śpiewać:
"Przybieżeli do Betlejem pasterze, grają skocznie dzieciąteczku na... [tu nastąpiła chwila zastanowienia] bębenku?"
Mama przypomniała dzieciątku, że pasterze grali na lirze a nie na bębenku, więc dalej już im lepiej poszło. Tylko cały czas mają problemy z tekstami i wychodzą im różne twory takie jak:
- "pała na wysokości",
- "wchała na wysokości",
- "paskudkowie przybywajcie"

15 grudnia 2009

Księga Gości

Dorobiliśmy się księgi gości :) Osoby odwiedzające bloga proszone są o pozostawienie śladu, ponieważ komentarze wpisów sugerują, że czyta go tylko Luca.

Dziecięca wizja reinkarnacji...

Patryk: Jak wskakujesz do grobu to Twoja dusza leci do nieba i później z grobem lecisz do nieba i znowu żyjesz.
Mama: Ale żyjesz jako ta sama osoba?
Patryk: Jako ta sama albo nie, to niebo decyduje.

12 grudnia 2009

Mądrości dzieci

"Amerykańscy chłopcy też maja dzieci. Ale oni sami ich pilnują" -Patryk
"Dziewczynki są ładniejsze od chłopców" - Amelka rozmawiając z Patrykiem o aniołkach

11 grudnia 2009

Wrażenia po dentystyczne

Dzisiaj dzieci po raz pierwszy poszły na wizytę dentystyczną. Myśleliśmy co prawda, że wejdą na chwilę tylko (jedna dziurka u Patryka i brak takowych u Amelki) ale się przeliczyliśmy.
Na pierwszy ogień poszedł Patryk.
Wszedł do gabinetu, usadowił się wygodnie w fotelu, i po wstępnym odpytaniu przez p. doktor na pytanie czy jest zdrowy odparł że nie, ponieważ ma dziurę. Okazało się, że poza jedną dziurka o której wiedzieliśmy, ma jeszcze kilka innych. Padła więc decyzja, że łatamy od razu 2 dziury jedna przy drugiej. Dostał do wyboru paletę dostępnych kolorów plomb i zdecydował się na zieloną i niebieską. P. doktor zaaplikowała znieczulenie (zagadując Patryka coby głową przypadkiem nie ruszył nagle) i przystąpiła do łatania zębów dokładnie mu opisując co i czym będzie robić. Patryk dzielnie przetrwał zabieg mając bardzo poważny problem - nie mógł nic mówić ani zadawać żadnych pytań. Jedyne co mógł zrobić to na migi i mruknięcia zadawać pytania o aktualnie używane narzędzia, oraz inne artykuły dentystyczne znajdujące się w buzi. Po zabiegu dostał koszyczek z zabawkami z pozwoleniem wybrania sobie dwóch nagród za dzielność. Z nagrodami pobiegł do poczekalni po siostrę :)
Amelka nieco mniej entuzjastycznie zasiadła na fotelu i niezbyt pewnie poddała się oględzinom. Okazało się, że i u niej znalazły się 2 dziurki w zębach (na szczęście malutkie), więc postanowiliśmy jedną z nich od ręki załatać. Kolor plomby - różowa. Sam proces plombowania podobny (pomijając znieczulenie którego Amelka nie potrzebowała). Po zabiegu 2 nagrody i do domu.

Bilans zysków i strat:
3 plomby + 1 znieczulenie = 390zł

Ogólne wrażenia:
Zdecydowanie pozytywne. Wielokrotnie przechodząc obok słyszeliśmy potworne wrzaski i płacze dobiegające z przychodni w związku z czym nie byliśmy zbyt pewni czy to na pewno odpowiednie miejsce. Okazało się że warto było. Pani doktor na pierwszy rzut oka widać, że sensowna i zna się na rzeczy. W pełni świadomie możemy polecić tą przychodnie (ELEFANT) :)

Czego nie lubią dinozaury?

Siedzimy w samochodzie, dzieci z tyłu kłócą się o to, czy tej nocy wrócą dinozaury.
Amelka: "Mamo, prawda,że nie wrócą dziś w nocy dinozaury?"
Mama: "Nie wrócą"
Patryk: "Ty się mamo nie znasz na dinozaurach! One się boją wody. Bo jak na nie nachlapie to ich szczypie w oczy"

Biedne dinozaury- najgorzej jak deszcz pada... ;)

6 grudnia 2009

Kevin sam w domu??

Synek nasz wynalazcą jest i konstruktorem (póki co głównie teoretykiem)...
Jak dotąd wymyślił:
samosprzątacza do klocków
wyrzutnię dyń
...
A dziś opracował pułapkę na złodziei.
Rzeczoną pułapkę robi się tak:
"Musimy mieć dwa krzesła i sznurek od buta, i ten sznurek zaczepić o krzesła. Potrzebujemy też baseniku to wtedy złodziej wpadnie do niego i nie będzie mógł przepłynąć. Weźmiemy też magnesy, a wiesz po co? Złodziej się do takiego magnesu przyczepi, to będzie taki magnes, który wszystko łapie nie tylko metal. I potrzebujemy pudło to złodziej wpadnie do niego i wtedy zobaczymy czy udało nam się go złapać. I kamerę musimy mieć taką,żeby jednym okiem patrzeć. A lepiej cztery kamery. I dźwig mały taki,żeby się ruszyła dźwignia i nacisnął przycisk..."
Sterować tą całą maszynerią będzie komputer stworzony przez Patryka z pudła po torze HotWheels, starej myszki od kompa, kostek domina i naczepy od ciężarówki...
Cała opowieść trwała chyba koło 20 min. bez większych przerw i mimo najszczerszych chęci nie przytoczę jej dokładniej- nie jestem w stanie.
Jakby tak mówił wolniej (ze 3-4 razy), a ja nie byłabym wtedy w wannie to być może dalabym radę zapisac na bieżąco... ale kiedy konstruktora dopadnie natchnienie to nie śmiem mistrzowi przerywać ;)

Powiedz mi jak mnie kochasz...

"Kocham Ciebie jak drań na niebie"
"Kocham Cię jak dom na domu"
"Kocham Cię jak kosmos"
"Kocham Cię jak kosmos i wszystko"

Patryk rzecz jasna ;)

14 listopada 2009

Mniemanie dzieci o sobie...

Zainspirowana takim wpisem na podczytywanym blogu zadałam dzieciom podobne pytania:
Mama: "Kim są dzieci?"
Amelka: "Dzieci są ludźmi"
M: "A wy lubicie być dziećmi?"
A: "tak"
Patryk: "Ja lubię. I lubię być tatą i dziadkiem..."
M: "A po co ludzie chcą mieć dzieci?"
A: "Żeby chodziły do przedszkola"
M: "A jakby nie było przedszkoli to by nie chcieli?"
A: "Chcieliby. Trzeba by wtedy zbudować przedszkola"

O jedzeniu i rośnięciu...

Wracamy ostatni z przedszkola i rozmawiamy po drodze.
Najpierw o tym,że szybko rosną...
Ja: "A może przestaniemy Wam dawać jeść? Wtedy nie będziecie tak rośli..."
Amelka: "Nie! Musimy jeść. Jak nie będziemy jeść to nie będziemy mieć zdrowego organizmu i zębów"

A później, widząc,że są głodni (po wyjściu z przedszkola, zjedzeniu bananów i suszonych ananasów) pytam: "Nie dają Wam jeść w tym przedszkolu?"
Na co Amelka uspokajająco: "Dają,dają!"
A ciszej dodała: "Tylko za mało..."

7 listopada 2009

W zwiazku z powoli nadchodzącymi świętami...

Stworzyliśmy list do św.Mikołaja.
Znajduje się on po lewej stronie naszych notek.
Dodatkowe informacje nie zawarte w tym liście brzmią tak:
Pewne źródła podają,że Amelka dostanie domek dla lalek, dostosowany wielkością do lalek Evi (takie małe- około 11 cm).
Jeśli posiadacie jakieś tajne informacje dotyczące rzeczy z listy to prosimy o podanie nam ich w wiadomym celu ;)
Możecie także dodawać w komentarzach wasze prośby do świętego.. a nuż jakąś spełni ;)

5 listopada 2009

Na cmentarzu

Po raz pierwszy dzieci zostały zabrane w dniu święta zmarłych na cmentarz. A właściwie na dwa cmentarze po kolei.
Nie byłam pewna co z tego wyniknie, bo wiadomo: łażenia dużo, atrakcji mało itd.
Ale zostałam miło zaskoczona: zadawali sto tysięcy pytań (jak zawsze); po co, dlaczego, kto tu jest pochowany, czemu umarł, czemu znicze i kwiaty, co będzie jak oni umrą....
Ale nie marudzili za bardzo (pod koniec trochę,że zimno), Amelka wybrała wianek na grób babci (mojej, ich prababci), ułożyła wg. własnej wizji, zdecydowała gdzie postawić znicz...
A Patryk na koniec, mimo,że zmarznięty i zmęczony pożegnał się z prababcią mówiąc "pa,pa babciu". Troszkę mnie tym rozczulił ;)
Dla niebędących w temacie dodam,ze dzieci prababci nie miały okazji poznać.

Halloween

Za nami Halloween miło spędzony u Luki na imprezie :)
Poszliśmy tam w składzie:
Biała dama- Amelka
Czarny rycerz- Patryk
Śmierć- tata
Noc- niżej podpisana
Dzieci zadowolone, rozbrykane (choć wyglądało na to,że zasną zanim na imprezę dotrzemy), szaleli prawie do północy. Patryk zasnął wśród hałasu na imprezie (z tekstem: "Ja tylko odpoczywam"),
Amelka zaczęła przysypiać w drodze do domu, ale zdołała jeszcze dać się przebrać w piżamę ;)
Dziękujemy za miłą zabawę oraz Izie za podrzucenie do domu :)

Zdjęcia tutaj, tutaj i tutaj :)

31 października 2009

Z ostatniej chwili ;)

Wycinamy halloweenową dynię, jestem na etapie wycinania strasznej miny.
Patryk patrzy i komentuje: "Kiedyś Jacek miał taka minę" (kolega z przedszkola) :D


A tu druga dynia:

24 października 2009

Ćwiczenia mowy w/g Patryka

Patryk chodzi na zajęcia z logopedą i dostaje ćwiczenia do domu.
Więc ćwiczymy. Aktualnie wymowę sylab "so", "se" itp.
Wymyślam Patrykowi zdanie do powtórzenia:
"Sympatyczny synek śpi w swoim łóżku."
A Patryk powtarza: "Sympatyczny synek śpi w sypialni"
W sumie miał rację- w jego zdaniu było więcej sylab do ćwiczenia ;)

Co będą robić dzieci...

Rozmawiam sobie wczoraj z dziećmi o tym co ewentualnie będą robić jak w domu będzie (kiedyś) mały dzidziuś:
Mama: "Amelko, a będziesz ze mną kąpała dzidziusia?"
A: "Tak"
M: "A kto będzie prowadził wózek?"
A: "Ja!"
M: "Patryk, a Ty co będziesz robił?"
P: "Polował na niedźwiedzie."
Cóż, taki tradycyjny, damsko-męski podział zajęć ;)

11 października 2009

Miara pieniądza

Amelka dzisiaj przy stole powiedziała z wyrzutem:
"Ja nie mam pieniędzy, a już znam cyferki!
I nawet wiem, że jest takie powiedzonko: sto dwadzieścia troje!"

Wybór samochodu

W czasie powrotu z działki Patryk zapytany o preferowany kolor samochodu wymienił kolejno:
szary, różowy i niebieski.
Mama: A wolałbyś jasny niebieski czy ciemny?
Patryk: Jak byłby jasny to kupiłbym jasny, a jakby był ciemny to kupiłbym ciemny.
Mama: A jeżeli byłby i taki, i taki?
Patryk: To wtedy bym kupił albo jasny, albo ciemny.

:)

10 października 2009

Skoki (nie) na boki.

Amelka i Patryk skakali z łóżka na łóżko rozmawiając przy tej okazji (jak przy każdej innej ;p ):
A: "Patryk... tylko nie skacz tu na bok. Bo nie chcę,żebyś sobie złamał nóżkę"
Patryk przeskoczył na drugie łóżko.
A (troskliwie): "Nie złamałeś sobie?"

9 października 2009

męskie zapachy...

Dzisiaj podczas drogi na działkę zaczęliśmy "przepytywać" dzieci odnośnie ulubionych rzeczy.
Na pierwszy ogień poszły kolory. Amelka uznała, że jej ulubionymi kolorami są: różowy, błękitny, zielony i żółty. Patryk powiedział, że jego ulubionym kolorem jest czarny.
Po kolorach przyszedł czas na zapachy. Na to pytanie odpowiedź Amelki brzmiała: truskaweczek i pomarańczy. Patryk zaskoczył nas nieco bardziej. Jego ulubionymi zapachami są: kotleciki, ziemniaczki i ... konie.

2 października 2009

Fragmenty z dzisiaj...

Chorujemy, w związku z czym gnijemy w domu.
Dzieci bawią się całkiem nieźle (jako,że dziś są już w niezłym stanie i maja siły dużo).
I np. dowiedziałam się co się robi jak ukąsi człowieka wąż morski. A Wy wiecie? Otóż:
"Trzeba posmarować takim kremem, który robi,że nie boli. A potem trzeba zawiązać bandażem".
Tak przynajmniej twierdzi Patryk. Z całym przekonaniem mówi,że to pomaga.

Wyobraźnia zdecydowanie ułatwia dzieciom przeżycie kolejnego dnia w domu. Dziś np. płynęli na Atlantydę piętrowym łóżkiem. Pojazd ten wyposażony był w autopilota (niewidzialnego), telefon (przez który zdawali mi relację z wyprawy) i pewnie jeszcze coś, za to nie posiadał toalety.
A jako obrońca występował duży miś (był silniejszy od węża morskiego).

Udało nam się podsłuchać taki dialog:
Patryk: "Oddawaj but albo oddawaj krew!, co wolisz"
Amelka "Oddawać krew"

Nie obyło się także bez pewnych tragedii: np. przybiegła do mnie Amelka ze strasznym płaczem "Ja się chciałam ożenić z Patrykiem, ale jak on jest niegrzeczny to się nie ożenię"

27 września 2009

Weekend jesienny

Spędziliśmy całkiem miły weekend- raz na sto lat byliśmy na spokojnie w Warszawie, nie mając w planach pracy ani działki, za to mając sobotnich gości.
W sobotę zrobiliśmy sobie miły, spokojny spacerek po Łazienkach (trochę zdjęć w albumie picassa), nazbieraliśmy mnóstwo kasztanów (polecam tyły restauracji Rozdroże w tym celu).
Było fajnie słonecznie i bez pośpiechu.
A dziś zabraliśmy dzieci do kina. Po raz pierwszy byli w tym przybytku kultury. Poszliśmy na "Magiczne drzewo". Z całą odpowiedzialnością mogę polecić. Film dobry, dobrze zrobiony, nie amerykańsko banalny i (dla odmiany od reguły) aktorski. Zwłaszcza dla dzieci (i dorosłych ;) ) z wyobraźnią. Dzieciom się podobało zarówno samo bycie w kinie, wielki ekran itp. jak i film sam w sobie. Amelka nawet na pytanie o ew. kolejna wizytę w kinie uznała,że chętnie pójdzie jeszcze,ale tylko na ten film ;)
Fajnie czasem mieć bardziej leniwe dni ;)

Czego tatuś nie jada...

Patryk: "Tato, a czy Ty wszystko jesz?"
Ja (wobec braku odpowiedzi tatusia): "Nie, są rzeczy których tata nie jada"
P: "Na przykład wilcze jagody"
J: "Na przykład. Ale tata nie jada też np. mięsa"
P: "Dlaczego? Pewnie wilczego mięsa... Pewnie nie je też trujących grzybów"

25 września 2009

Wnioski z jesiennych zbiorów...

Monolog Patryka przy zbieraniu winogron:
"Zbieramy winogrona i będziemy robić z nich wino... jak dużo zbierzemy to będzie dużo wina, będzie dużo butelek z winem... I będzie jak w sklepie. A jak się skończą to się przeprowadzimy do innego sklepu z winem."
Oczywiście jak to u Patryka bywa jego zbieranie w dużej mierze składało się z mówienia i opowiadania wszystkim na około (także przybyłym do rodziców tatusia sąsiadom),że będziemy robić wino... Tak rozpowiadał,że mam nadzieje,że nie zapeszył i wyjdzie z tego coś zdatnego do picia...

17 września 2009

Podwodny świat

Dzisiaj rano jak jechaliśmy sobie do przedszkola metrem dzieci jak zawsze stały przy drzwiach i obserwowały zmieniające się za szybą widoki. W momencie wjeżdżanie na stację docelową zakrzyknęły:
"Ooo, jesteśmy pod wodą...
... ale tu nie ma wielorybów"
Jak już wspólnie z dwoma "wielorybami" wysiadłem z wagonu metra to pytali idąc wzdłuż peronu:
"A dlaczego te słupy są pod wodą?"
"A dlaczego te ściany są pod wodą?"
"A dlaczego Ci ludzie chodzą pod wodą?"
Dopiero jak wyszliśmy na "powierzchnię" (czyt. opuściliśmy peron metra) dzieci uspokoiły się nieco i zapomniały o "podwodnym świecie" w metrze.

5 września 2009

Brak Precyzji

Stoję w kuchni dzisiaj rano robiąc śniadanie i słyszę wołającego Patryka:
"Tato, a czy Ty to zrobisz, czy nie?"
Nie wiedząc co mam zrobić pytam:
"Ale co zrobię?"
Na co dziecię mi odpowiada niezbyt pewnym głosem:
"Tak dokładnie to nie wiem"

2 września 2009

Poranek

Patryk rano obudzony do przedszkola zareagował jak sfrustrowany nastolatek:
- "Dupadup. (...)* Czy idziemy dziś do przedszkola?"
mama: " tak"
P: "Bo ja chce mieć mapę i iść tam gdzie się nakleja naklejki"
Dla nieświadomych: dzieci dostają mapy i zadanie naklejania naklejek na eccowalkathon'ie. Na szczęście informacja,że walkathon nie jest codziennie, ale będzie za 1,5 tygodnia trafiła do jego świadomości i jakoś się zebrał z łóżka.
Swoja drogą ostatnio, jakby mógł, toby chodził wyłącznie w ecco... koszulce.

*tam nie były brzydkie słowa tylko treść nieistotna dla sensu wypowiedzi.

30 sierpnia 2009

Prezent dla Eli

Wczoraj tworząc listę zakupów mówiliśmy sobie na głos co trzeba kupić. Jedną z pozycji miała być kokardka na prezent dla Eli. Amelka jak usłyszała "Kokardka dla Eli" natychmiast powiedziała tonem marzycielsko-odkrywczym:
A może jakiś naszyjnik, albo korale?

Musieliśmy jej wytłumaczyć że prezent już mamy, tylko ozdobę do niego chcemy kupić :)

Marchewkowa historia ;)

Amelka: A jedna koleżanka - znaczy Madzia - ma w domu, a właściwie miała kiedyś w domu taką wielką marchewkę, aż do sufitu. I jej mama zjadła tą marchewkę i pękła...
Mama: To teraz pewnie Madzi jest smutno?
Amelka: Nieeee, ma jeszcze tatę... Chyba...

20 sierpnia 2009

Obycie towarzyskie...

Wchodzę z Amelką na pocztę. Postawili tam automat z napojami, batonikami itp.
Amelka zerka na automat, potem patrzy na mnie i tonem bywalca lokali gastronomicznych pyta:
"Chcesz piwa albo coś?"


Jedziemy metrem, lekki tłok, Amelka staje ze mną przy drzwiach, bokiem do tychże i lekko, od niechcenia wtyka pupę na siedzenie, pod barierkę (siedzenie zajęte, rzecz jasna).
Przystopowałam ja nieco,a miła pani zajmująca w/w miejsce zaproponowała Amelce kawałek miejsca lub kolana własne. Oczywiście Amelka skorzystała.
Najlepsze jest to,że nie sadzała pupy na zajętym miejscu celowo, tylko akurat kawałeczek czegoś do siedzenia wyczuła tyłem i odruchowo usiadła ;)

19 sierpnia 2009

Z ostatnich dni...

Amelka: Ja chciałam mrówki!!
Tata: jakie mrówki?
Amelka: no takie mrówki..
Tata (już się śmiejąc pod nosem): Może tu jakieś mrówki znajdziemy..
Amelka: Ale ja chciałam takie w pudełku!
Tata: Mrówki? w pudełku?
Ja: A jadłaś kiedyś mrówki?
Amelka: Tak!
Ja (już nie wytrzymując bez chichotania): Amelko, chodziło Ci o borówki.
Amelka (śmiejąc się): A no tak..


Patryk: Czy jak się spadnie do przepaści to tam będzie zawsze lato i będa żyły jeże?
Amelka: Jeże są jesienią!

16 sierpnia 2009

Magia telewizji ;)

Amelka zaskoczyła nas podczas któregoś powrotu z przedszkola informacja,że ona chciałaby być w telewizji, w filmie.
Pomyślałam,że może to wpływ jakiejś koleżanki w przedszkolu, dzieci maja różne marzenia...
Więc dopytuję: "Chciałabyś być w filmie, występować? A czemu byś chciała?"
A Amelka na to: "Chciałabym być w telewizorze i widzieć cały świat."
Wykombinowała sobie małolata,że jak jest się w telewizji to się widzi to co jest przed telewizorem ;)

7 sierpnia 2009

Zamki i legendy

Dzieci, ze szczególnym uwzględnieniem Patryka, dostały małego kręcka na punkcie zamków.
W związku z powyższym wybraliśmy się dnia pewnego do zamku w Czersku.
Obejrzeliśmy zamek ogólnie i szczegółowo (weszliśmy na dwie dostępne wieże), porobiliśmy zdjęcia,
przeczytaliśmy legendy (zapobiegliwie ściągnięte wcześniej z netu i wydrukowane)...
Oraz kupiliśmy dzieciom po mieczu (drewnianym)..
A,że wszystko ma swoje konsekwencje to teraz dzieci uznały,ze musimy:
-Zobaczyć w nocy ducha jak zbiera perły (Królowa Bona)
-Zrobić tarcze (drewniane, nie byle co), stosowne nakrycia głowy (korona i wieniec z welonem dla damy)
-A w przyszłości kupić prawdziwe miecze...

Tak sobie kombinuję,że w przyszłe wakacje czeka nas Jura krakowsko-częstochowska wraz z tamtejszymi zamkami i legendami. Na szczęście jakoś mnie to nie odrzuca,a nawet wręcz przeciwnie :)

Dzieci krwiodawcy ;)

Patryk zadaje tysiące pytań na minutę.
Ostatnio z rana zarzucił nas seria pytań:
-Co to znaczy oddać krew?
-A czy to takie małe ukłucie?
-A czy Ty oddawałaś kiedyś krew?
-A dlaczego nie?
-A co to jest opatrunek?
Całą tą serię przerobiliśmy jeszcze przed wstaniem z łóżek (znaczy ostatniej odpowiedzi udzielałam mu będąc już w łazience, bo uznałam,ze w końcu trzeba przygotować się do pracy;) )

Amelka zadaje pytania nieco inne:
po obejrzeniu "Było sobie życie" o krwi i odporności:
-A czy we mnie też tak walczyli jak byłam chora?
-A będę mogła to zobaczyć?

A ponadto powinnam wiedzieć tez np.: "Jak jeździ autobus" (w sensie nie kiedy i którędy tylko jakim sposobem), "Jak działa..." (tu wstawcie dowolny sprzęt), "Jak zrobiłaś taki sos" (to akurat łatwe) itp.

Wniosek: rodzice powinni mieć z zasady zamontowaną wewnętrzną, dokładną encyklopedię z każdej dziedziny wiedzy ;)

28 lipca 2009

Rozmowy okołoprzedszkolne

Amelka poszła do przedszkola w nowej sukience ( a właściwie tunice, ale to mało istotne ;), a ponieważ przez kilka dni jej ubranka uparcie były poplamione kompotem, to po odebraniu jej z przedszkola (odebraniu przez tatusia dodam ;) pytam jej:
"Amelko, a czy sukienka dzisiaj piła kompocik?"
A Amelka na to:
"Eee.. nieee... Tylko wodę piła,ale już wyschła" :)


A dziś rano nie wyspała się i po odebraniu z przedszkola powiedziała mi tak:
"Musicie czasem jak jestem zmęczona pozwolić mi pospać..."
W sumie rację ma dziecko,ale jak to zrobić, kiedy praca rano czeka...

23 lipca 2009

Komu rośnie brzuch?

Amelka: Jak będę duża to chcę mieć brzuch jak Krzyś.
Mama: A od czego Krzyś ma taki duży brzuch, jak myślisz?
Patryk: Bo chyba ten Krzyś jest stary...
Amelka: Nie! Krzyś już kiedyś był stary...
Mama: Czy każdy kto jest stary to ma duży brzuch?
Amelka: Nie, ale Krzyś może bo jest z Danusią.

20 lipca 2009

Rozmówki (kolejne)

Idziemy na spacer, ja coś mówię (bodaj wołam Amelkę),a Patryk wszystko powtarza.
Więc mówię: "Ty papugo"
A Patryk na to: "Nie jestem papuga. Papuga jest mądrzejsza"

Budzimy rano dzieci do przedszkola.
Patryk ledwo otworzywszy oczy: "Zaśpiewajcie o paście i szczoteczce"
Ja: "po co?"
P: "Żebym się obudził"

14 lipca 2009

Krynica Morska - Pobyt cd.

Kolejne dni niestety nie obfitowały w upały...
Co nie znaczy,że się nudziliśmy- "zaliczyliśmy" przejazd ciuchcią po Krynicy, wizytę na latarni morskiej (w dzień udostępnionej zwiedzającym, w nocy normalnie działającej), szwendanie się po Krynicy, spacer plażą do kutrów rybackich, a w chwilach pogody plażowanie...
Dużo wrażeń dostarczyła wizyta na latarni- na początek okazało się,że dzieci młodsze nie mogą wejść- same nie dadzą rady, a na rodzicielskich plecach nie wolno... (Po wejściu na górę przyznałam rację twórcom tej zasady- na końcu była stroma drabinka prowadząca do wąskiej dziury w podłodze). Starsze dzieci (czyt. Amelka i Patryk) zadowoleni,że mogą wejść,ale niepewni- wysoko tak strasznie... Tak mniej-więcej w połowie Patryk stwierdził,ze jesteśmy za wysoko i tak nie można, że niebezpiecznie- zwłaszcza,że akurat mijaliśmy się na wąskich schodkach z ludźmi schodzącymi z góry i on szedł od strony barierki. Jednak po wyjaśnieniu,że jest solidna barierka i zmianie miejsca na to bliżej ściany dzielnie ruszył dalej i dotarł na górę. Po wyglądał przez okna z lekkim lękiem i uznał,ze pora zejść.. Tylko jak?- ta stroma drabinka... Udało się ja pokonać schodząc tyłem ;) Mimo niepewności przeżytej na górze, po zejściu wymyślił sobie,że on chce na górę znowu- ale nie tam gdzie lampa, tylko tam gdzie się kręci (radar na samym czubku) :)
Amelka bała się mniej, chociaż z zejściem też miała pewien problem.
Poza latarnia Patryk miała jeszcze jeden nurtujący go problem- nie widać drugiego brzegu. Uparcie twierdził,ze ten brzeg był kiedyś, a teraz go nie ma. I nie dał się przekonać,że może myli morze z rzeką... W sumie tak w/g teorii tworzenia się kontynentów to może i ma rację...
Amelka cały wyjazd zniosła bardziej stoicko- oczywiście nie licząc mniejszych i większych awantur o brak kolejnej "kuleczki" ( takie automaty tam były gdzie wrzuca się pieniążek, a wypada kulka z jakimś drobiazgiem w środku), drugiego loda, trzecich frytek... ;)
A my- udało nam się przeżyć dziecięce awanturki, dziecięcą niechęć do spania wieczorem, deszczowy dzień, kiedy wysiadł prąd (i lokale frytek do ryby nie dawały :p ) i nawet wypocząć ;)
Udało nam się też zaliczyć nocny spacer po plaży ( w miłym towarzystwie Wiwi i Eli), zakupy różności (Tomek np. zanabył kapelusz kowbojski;), wyprawę bez dzieci na szybkie frytki.. O, właśnie- tam trafiliśmy na kelnerkę-katastrofę: Usiedliśmy przy stoliku, po dłuższej chwili podeszła panienka, przyjęła zamówienie (upewniając się ze dwa razy co chcemy), i poszła. Po jakimś czasie nawet przyniosła nasze zamówienie, tyle,że do frytek z surówką dała nam jedynie malutkie widelczyki (takie "frytkowe"),ale co tam- poradziliśmy sobie jakoś. Od razu podała sumę do zapłaty i zdziwiła się, kiedy powiedzieliśmy, że będziemy chcieli jeszcze jedne frytki do zabrania ze sobą. Kiedy już udało jej się pojąc co chcemy do niej, spojrzała niezbyt inteligentnie i spytała: "To mam te frytki już szykować?" i po naszym potwierdzeniu poszła. Po czasie potrzebnym na zrobienie frytek przyniosła je i spytała: "to już można?", więc potwierdziliśmy,że owszem, można. W związku z tym pobrała od nas stówkę (rachunek wynosił nieco ponad 20 zł) i zniknęła. Kiedy skończyliśmy konsumować, a frytki na wynos prawie wystygły, zaczęliśmy rozglądać się za obsługującą nas panią... a ona zajmowała się innymi rzeczami i nie wyglądała jakby do nas zmierzała. Więc kiedy się zbliżyła, pozwoliliśmy sobie ją zaczepić i odbyliśmy z nią mniej-więcej taka rozmowę:
Tomek: "Przepraszam, my płaciliśmy i czekamy na resztę."
Kelnerka: "A co państwo zamawiali?"
T: "Trzy razy frytki i dwie surówki"
K (patrząc dziwnie na to co stało przed nami-czyli jedne frytki i tekturowa zastawę): "I co państwo jeszcze chcą?"
T: "Nic, zapłaciliśmy i czekamy na resztę"
K: "Momencik"
Poszła i po chwili podeszła druga (obsługująca inne stoliki) i spytała : "A ile państwo dali?"
Po naszej odpowiedzi udała się do baru i w końcu przyniosła nam resztę.
Nie usprawiedliwia pani nawet duży ruch itp, bo godzina była wczesna i w barze raczej pusto...

W drodze powrotnej odwiedziliśmy pole bitwy pod Grunwaldem. Patryk zafascynowany Krzyżakami, samym faktem jakiejś walki (Krzyżaków z "niekrzyżakami" jak powtarzał) dopytywał gdzie mieszkali, jak walczyli, co się z nimi stało...
Przy okazji odbyliśmy z dziećmi rozmowę na temat duszy, ciała i chowania zmarłych- trzeba było wyjaśnić o co chodzi z tym chowaniem, bo kiedy powiedziałam, że są pochowani to dzieci pytały "gdzie ich schowali" i niemal szukali po krzakach ;).

Ogólnie udany wyjazd :D
I wiecie co?- tam nad morzem praktycznie nie ma komarów, co zdecydowanie umila pobyt ;p

6 lipca 2009

Krynica Morska - Pobyt

Po dotarciu na miejsce udalo nam się zlokalizować ośrodek w którym mieliśmy wykupiony pobyt. Zaparkowaliśmy na parkingu i zaczęliśmy się rozpakowywać. Domek w którym mieszkamy jest nie za duży, ale w zupełności wystarczający jak na nasze potrzeby. Jak już się rozpakowaliśmy to udaliśmy się na spacer, do miasta na obiad, a następnie na plaże. Jak dzieci zobaczyły plażę i morze były zachwycone. Okazało się że woda w morzu jest cieplutka i wraz z dziećmi pomoczyliśmy sobie ubrania (ja trochę nogawki od spodenek a dzieci przemoczone były kompletnie :) ), więc wróciliśmy do ośrodka, żeby się przebrać w stroje bardziej kąpielowe, jednak jak wróciliśmy nad morze to już temperatura wody nieco spadła i nie dało się już tak kąpać. Następnego dnia dzień zaczęliśmy od plażowania się i kąpieli morskiej. Oczywiście zbudowaliśmy zamek z piasku który Patryk zburzył bo miał inną wizję (był smokiem który zaatakował królestwo :P) zdjęcia zamieścimy jak wrócimy żeby zbytnio nie obciążać transferu :). Po powrocie do domku dzieci padły, a my wykorzystaliśmy fakt że możemy wyskoczyć do sklepu bez dziecięcego towarzystwa (zostały pod opieką ciotek i wujka). Zrobiliśmy zakupy spożywcze i kupiliśmy latawiec. Wieczorem poszliśmy na plaże puszczać latawca, co na początku nie wychodziło, ale po chwili nauczyłem się go obsługiwać i latał wysoko, wysoko... ;).

Krynica Morska - Podróż

Po wielu dniach oczekiwania nadszedł dzień wyjazdu. Udało nam się zwlec z łóżka, spakować i wyruszyliśmy w trasę...
Oczywiście nie obyło się bez różnych ciekawych komentarzy dziecięcych jak i niespodzianek w podróży ;) Ponieważ były korki na trasie gdańskiej (wypadek gdzieś daleko przed nami) to staraliśmy się jechać bocznymi drogami pokazanymi na mapie GPSa. Drogi te były czasami trafione i zyskiwaliśmy sporo czasu dzięki nim ale zdarzały się też takie które prowadziły do Sołtysa jakiejś dziury. Jak zawracaliśmy wyszła sobie do nas jakaś starowinka i chwilę z nią porozmawialiśmy. Okazało się, że droga tam była - kiedyś. Starowinka słyszała o niej od własnej babci ale za jej życia (miała 87lat) tej drogi już nie było ;). W związku z tym że drogi nei było to musieliśmy zawrócić na co Amelka z żalem w głosie spytała:

"Już wracamy do domu ? :( "

Uspokoiliśmy ją szybko że nie wracamy do domu tylko na główna drogę prowadzącą nad morze.

Innym razem pojechaliśmy drogą (chociaż to dużo powiedziane) która prowadziła wzdłuż drogi właściwej i dobijała do niej po pewnym czasie. jechałem niezbyt pewnie bo droga ewidentnie nie uczęszczana była aż w pewnym momencie zatrzymałem samochód jak zobaczyłem jakieś dziwne płyty leżące. Dla pewności że samochód nie ulegnie uszkodzeniu musiałem wysiąść i sprawdzić stabilność tych betonowych płyt (był to przejazd nad jakimś strumyczkiem). Okazało się na szczęście że spokojnie możemy jechać dalej :]. Dalsza droga odbyła się bez przeszkód :)

Podczas podróży usłyszeliśmy od dzieci kilka dialogów:

Patryk: A wiecie co mnie kręci?!
Mama: No, co Cię kręci?
P: Zapomniałem... Ale to było tak dawno, mnie jeszcze nie było na świecie i was też.

Mama: Będziemy boso po plaży biegać...
Patryk: I wszyscy będą nie mieli sandałów?
Amelka: O! to ja zdejmuje sandały!
(Dialog miał miejsce ok 180km od celu)

Ponadto Patryk bardzo był zafascynowany tym że niedaleko byli kiedyś Krzyżacy i walczyli. Zaczęliśmy się nawet zastanawiać czy nie zostać dłużej do inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, ale jak zobaczyliśmy na plakacie że to ma być dopiero 18 lipca to zrezygnowaliśmy bo już urlopy nam się wtedy kończą...

24 czerwca 2009

Amelka...

Dziś rano, ledwo się obudziła, zakrzyknęła: "Mamo, tato! Dziś w nocy był tu Kain... Albo mi się tylko wydawało.. I bawił się ze mną w chowanego. A potem sobie poszedł. A kiedyś miała Luca przyjść!"
No, fakt- miała. Nawet przyszła. Wraz z Kainem. Najwyraźniej dobrze sie bawili bo Amelka po ich wyjściu powtarzała,że wujek jeszcze przyjdzie. Nawet próbowała się upierać,że dziś jeszcze to nastąpi. Ale szybko przestała i padła spać ;)

19 czerwca 2009

O palaczach

Amelka: "Mamo, widziałam kogoś kto palił papierosa!"
Ja: "Zdarza się"
A: "Ale papierosy nie są dla dzieci"
J: "Prawda, ale to nie dziecko paliło przecież"
A: "Ale papierosy pala głupcy"
J (dyplomatycznie): "nie całkiem.. Np. Ela pali..."
A: "To znaczy,że jest głupcem!"
J: "to nie całkiem tak... czasami jak ktoś zacznie palić to potem mu trudno się odzwyczaić.."
A: "Dlaczego?"

Potem nadjechało metro i rozmowa się urwała...

8 czerwca 2009

Rozmowy Patryka z auto mapą ;) i nie tylko

mapa (głos żeński): "Jedź prosto..."
Patryk: "Jest czerwone światło, proszę pani!"

mapa: "skręć w prawo"
Patryk: "teraz nie ma czasu!" (samochody stały przed nami)


Patryk do mnie: "Kocham Cię bardzo, bardzo"
J: "a skoro mnie tak kochasz to może mógłbyś... " (pauza spowodowana zgubienie wątku)
P: "kochać Cie jeszcze bardziej!?"
J: "Nie... Nie chorować"

25 maja 2009

Wpis na szybko :P

"Masło było niedobre bo leżało piątek i szóstek.
Szóstek jest jak jest noc... to się czasami zdarza" (Patryk)


Bohater w bajce: "Czym jest więc happy end?"
Patryk: "Ty nie wiesz? To jest szczęśliwe zakończenie ty głupku!"

Amelka chorowała mocno, kazaliśmy jej dużo pić.. Któregoś dnia Patryk podetknął jej swój kubek z mlekiem mówiąc: "Co było mówione...? Masz dużo pić!"

A propo Amelki choroby... Zaczęła się od nie wiadomo czego- podwyższone tętno, zmęczenie - dwa dni i minęło. A po miesiącu- tętno takie,ze trudno policzyć, gorączka, słaby, szybki oddech....- doba i koniec dolegliwości. A po kolejnej dobie nawrót i jeżdżenie po doktorach- przychodnia, szpital, RTG, EKG, konsultacja kardiologa. Opinia lekarska- zapalenie płuc!
Nie uwierzyłam- zapalenie płuc z chwilowa tylko gorączką, bez kaszlu prawie itp??
Zwłaszcza,że jej się znowu polepszało..
Ale kolejny dzień był straszny- Amelka spała przez większość dnia, ciężko oddychała, gorączkowała i nie chciała pić!
Wierzcie (albo nie),ale ciężko mi było patrzeć na nią i nie płakać, bo wyglądało to strasznie :(
Więc przećwiczyliśmy nocna wyprawy do apteki po przepisany antybiotyk i do sklepu po picie i zachciewajki (Tomek), wzywanie na pomoc znajomych czarownic- jednej na konsultacje telefoniczną, drugiej na osobistą (po 23 dopiero się udało), nasłuchiwanie jak oddycha, budzenie na pojenie... katastrofa :(
Ale na szczęście minęło, obyło się bez szpitala i kroplówki (a na to się zanosiło) :D

Dziękujemy pomocnym czarownicom i opiekunkom ściągniętym na bieżący tydzień (Amelka nadal w domu,a my musimy w pracach być)

14 maja 2009

ponownie rozmówki ;)

Tatuś ma urodziny. W przeddzień rozmawiam z Amelką:
A: "Narysuję tacie kółeczko"
J: "Po co mu kółeczko?"
A: "Żeby sobie wyciął"


Jakiś tydzień wcześniej Patryk postanowił,że napisze list do koleżanki z przedszkola.
I dyktuje tekst:
"Maju. Przyjdź do mnie,żebym się z Tobą pobawił, bo ja Cie kocham"

11 maja 2009

Rozmówki ostatnich tygodni ;)

Tatuś: "Amelko, a Ty się myłaś w przedszkolu?"
Amelka: "No pewnie, a co bym miała robić? Jeść???"

Amelka (do tatusia): "Masz oczy zielone jak..." (Tu nie dosłyszałam)
Tatuś: "No wiesz!.. Jak krowa?!?"
Amelka (śmiejąc się) "Nie.... Jak trawa"

Patryk do tatusia: "Kocham Cię jak burza i deszcz. Jak deszcz i chmura, i wszystkie pogody"

Na pewno było jeszcze więcej dobrych tekstów, ale coś do notowania nie zawsze jest pod ręka ;)

A w ogóle rzadko piszemy z braku czasu (a jak jest czas to dostępu do netu nie ma).

27 kwietnia 2009

Jak znam życie...

Na działce. Robimy grzanki z serem, dzieci też zażądały i dostały.
T. (do mnie): "chcesz jeszcze?"
Ja: "Nie. jak znam życie to i tak będę zaraz po dzieciach dojadać."
Patryk tonem wygi życiowego: "Ja znam życie..." (mówił to rozparty na moich kolanach, grzejąc nogi o piec i ogólnie w pozycji starego doświadczonego)

16 kwietnia 2009

Mały żolnierzyk ;)

Byliśmy dzisiaj na placyku zabaw. Dzieci nasze sprawne są jak na swój wiek i już przyzwyczajeni jesteśmy do babć i mam wznoszących trwożne okrzyki podziwu nad wyczynami Amelki i Patryka.
Ale dzisiejsza sytuacja rozbroiła mnie zupełnie ;)
A było tak: Patryk szalał po placyku zaczepiany momentami przez starszych chłopców (on zresztą też starsze dzieci uwielbia zaczepiać). Chłopcy mieli około 8-10 lat. I chłopcy postanowili uciec i wymyślili sobie,że jak przejdą przez takie coś co można na to pokonać wisząc na rękach (popularniejsza metoda) lub górą to ich Patryk nie złapie.
A Patryk jak to on wlazł za nimi. W związku z tym znienacka usłyszałam okrzyki grozy brzmiące: "Nie dasz rady!", "Spadniesz!", "Proszę pani czy on może?!".
"Może"- odpowiedziałam i zajęłam się czytaniem (jednym okiem obserwując sytuację).
Po chwili Patryk w połowie przejścia zakrzyknął: "Mamo!", więc podeszłam spokojnie do drabinki, oceniłam sytuację i powiedziałam: "no co? sam wlazłeś to teraz się ratuj. Na przykład zeskocz"
Więc Patryk zawisł na rękach, pobujał chwilę i zeskoczył.
Usłyszałam komentarz chłopca jednego: "Ale... ale jak to??"
Więc już zajęta dalszym czytaniem rzuciłam tylko: "No jak to jak? Normalnie." :)

Po chwili (najwyraźniej chłopcy musieli ochłonąć ;p) słyszałam jak któryś z chłopców woła: "Ty, mały żołnierzyku!", więc zaintrygowana lekko podniosłam głowę i zobaczyłam jak chłopiec wskazując głową na Patryka dodaje: "Ty."
Najwyraźniej zręczność Patryka skojarzyła się chłopcu militarnie ;)

*zdjęcie tej zabawki dla lepszego poglądu dodam wkrótce ;)

Wyobraźnia..

Dzieci (szczególnie te mające dużo swobodnego czasu) maja dobrze rozwiniętą wyobraźnię co zdecydowanie ułatwia im zabawy :)
W związku z powyższym zabawy naszych dzieci czasem zadziwiają pomysłowością ;)

Np. Tu widzimy sprzątanie metoda "na palec" (nazwa oczywiście nadana przez dzieci)


A to są efekty zostawienia podkładek od kubków na stole- to są usta (potem usta jadły płatki do mleka ;p)

Niebanalne zastosowanie dekoracji na szybę- korona :)

A tutaj dzieci postanowiły sprawdzić kto ma ile paluszków u nóg :)
Może mało w tym wyobraźni, ale w sumie taka zabawa by mi do głowy nie przyszła (a w sumie jaka pouczająca :p)

Święta, święta...

Wielkanoc nadeszła i minęła...
Głowy nie mieliśmy wtedy do pisania ;p

Najpierw sprzątaliśmy:
Potem gotowaliśmy, malowaliśmy jaja itp.:



No, i w końcu świętowaliśmy ;) :


Co poniektórzy padli w międzyczasie ;)

Zajączek (vel króliczek) nanosił się chyba za wszystkie czasy ;)

Generalnie było bardzo miło i kolejne święta tez robimy u siebie ;p

12 kwietnia 2009

O Bogu i nie tylko..

Rozmawiam z dziećmi przedświątecznie. O zwyczajach, kościele, Bogu...
Patryk: "On też ma czasem katar, prawda?"
Trzeba Boga uczłowieczyć,by przybliżyć ;)
W kościele zdziwienie wyraził czemu ksiądz ma takie ubranie, chciał zabrać tabliczkę "ofiara na wyposażenie kościoła".. ;p
Obydwoje zamiast klękać siadali na podłodze.

Zasłyszane od chłopczyka (w wieku zbliżonym) w kościele: "Do czego ta miotła?" (o kropidło chodziło).

Rankiem podsłuchałam szeptane rozmowy:
P: "Zobaczymy czy króliczek był"
A: "Nie był, bo nie słyszałam"
A świąteczne śniadanie w dziecięcej wersji to głównie ogórek, czekolada i żelki ;)

5 kwietnia 2009

Rozmówki wiosenne ;)

  • Amelka (w zamyśleniu lekkim): "To niemożliwe,żeby gąsienice rodziły się z jajek... z jajek
    wykluwają się pisklaki"
    Patryk: "Dinozaury tez z jajek się rodzą"
    A: "No, dinozaury może... Ale dzieci człowieka to nie"
    (Inspiracja do rozmowy )

  • Wracamy z wyprawy rowerowej, Amelka mówi,że już się zmęczyła, więc odpowiadam: "Jesteśmy już bliziutko, zobacz". Na co Amelka: "O mój boże, skąd my się tu wzięliśmy?!" ("O mój boże" w jej wykonaniu było właściwie jednym słowem;p)

  • Tomek czytał na głos tekst z basha: "adam: Bo nasz związek z Piotrkiem przechodzi kryzys..."
    Amelka: "Boże, jakie piękne imię! Adam..."
    (ale w formie "Adaś" już jej tak nie zachwyca ;p )

Mama umrze...

Poszliśmy wczoraj z dziećmi na placyk. Później mieliśmy wyjść z psami, więc ja miałem iść po pieski do moich rodziców i przyjść po Agnieszkę i dzieci na placyk, ale Amelka chciała pójść ze mną więc poszliśmy sobie. Okazało się, że Danusia miała dla Amelki spineczkę do włosów z Kubusiem Puchatkiem. Założyłem więc jej tą spineczkę, a jak Amelka się przejrzała w lustrze stwierdziła:
"Mama umrze z zachwytu jak ją zobaczy..."

1 kwietnia 2009

Wysychające kałuże c.d.

Jechaliśmy sobie wczoraj z dziećmi do przedszkola więc postanowiłem podrążyć nieco temat wysychających kałuży. Pytam więc Patryka:
- Patryczku, co się stało z kałużą przy przedszkolu?
- Wysychła.
- Nie mówi się wysychła tylko wyschła.
- Wysychła
- Wyschła
- Wysychła
- Wyschła.
- Tato, przestań mówić wyschła, bo chciałem Ci opowiedzieć o tym że kałuża przy przedszkolu wysychła...

No i jak tu przekonać dziecko że mówi się wyschła?

30 marca 2009

Które wykapać....

Tomek został z dziećmi na godzinkę wieczorem. To się zdarza nie raz i nie dwa i najczęściej radzi sobie bezproblemowo. Tak też spodziewałam się,że będzie teraz..
Poinstruowałam,iż Patryk się mył (co w praktyce oznacza wyszorowanie go siłą przy akompaniamencie ryku godnego trąb jerychońskich) oraz drzemał w ciągu dnia, Amelka zaś jest brudna i nie spała,więc pewnie niebawem padnie.

Wróciłam do domu i dowiedziałam się,że Amelka padła brudna, Patryk zaś został wyszorowany ponownie (w akompaniamencie j.w.)...

Na usprawiedliwienie dodam, że Patryk zapytany czy się mył zeznał, że nie oraz,że Amelka się myła.

Tatuś pamiętał,że jedno było myte :P

Wysychające kałuże...

Odbierałem dzisiaj dzieci z przedszkola, a że pogoda w ciągu dnia była dość wiosenna to kałuże częściowo powysychały. Zaraz po wyjściu Patryk zauważywszy ten fakt mówi:
Tato, a wiesz że ta kałuża kolo przedszkola wysychła...
Przerwałem mu więc i poprawiam:
Nie mówi się wysychła tylko wyschła
Więc dziecię moje powtarza:
- Tato, a wiesz że ta kałuża kolo przedszkola wysychła...
- Wyschła
- Wiesz że ta kałuża kolo przedszkola wysychła...
- Wyschła
- Przestań mi przerywać, mówię że kałuża przy przedszkolu wysychła
- Ale nie mówi się wysychła tylko wyschła...


I tak nasz dialog trwał dopóki nie dotarliśmy do przystanku... :P

Efekt jest taki że Patryk do tej pory mówi że kałuża wysychła... :P

25 marca 2009

Potwory....

Dzieci nasze sa na etapie przezywania, zwłaszcza Patryk.
Więc spora część dnia wygląda tak:
"Mamo!... On na mnie mówi dzidziuś A" (względnie "kukułka", "ubraniuch"...)
"to go nie słuchaj/ to powiedz na niego..." (np.kruk)

I tak ciągle.. można oszaleć.

Chociaż bywa to śmieszne kiedy Patryk "przezywa" Amelkę "Księżniczka", a ona woła: "nie jestem..... Tak, jestem księżniczką" :)

Dziecięca Pamięć

Kilka dni temu Amelka wypytywała mamusię jak było kiedy byli dzidziusiami, czy jeździli w wózku, czy mieli dzidziusiowe łóżeczka itp. Twierdziła przy tym że nic nie pamięta z tamtego okresu.

Kilka godzin później nagle odzyskała pamięć i stwierdziła:
"Jak byliśmy mali to nie było tatusia, a później się pojawił"

Strasznie nas zaskoczyła tym stwierdzeniem ponieważ byliśmy pewni że oni nie pamiętają takich rzeczy. Dziecięca pamięć bywa czasem zaskakująca...

24 marca 2009

Rozmowy poranne ;)

Rano, godzina jakaś nieludzka, my usiłujemy dospać, dzieci już na nogach...

Patryk: "Siku.... Amelka a dziewczynki nie mają jajek. Maja inne jajka wiesz?
Ty nie wiesz jak one się nazywają! Ale mama wie.."

Z łazienki zasłyszane:
Amelka: "Co tam jest?"
Patryk: "Ubrania do prania"
Dźwięk otwierania pralki.
Amelka: "Ooo.. zamknięte"
Patryk: "To tylko rodzice mogą otwierać. Nie kręć!"
A: "Dlaczego?"
P: "Bo.. bo rodzice przyjdą i zobaczą,że kręcisz tym"
Potem nastąpiła próba zamknięcia pralki ;)

(P.s. Jak wiadomo pralka ładowana od góry otwiera się dwufazowo- klapa i bęben)

23 marca 2009

Dziecięca wiedza...

Rozmawiamy z Patrykiem o wulkanach. Mówię,że lawa to skała.
Patryk na to: "Wiem."
Popatrzyłam na niego i powiedziałam do Tomka: "Myślałam,że się zdziwi.."
W odpowiedzi Patryk wydał z siebie coś jakby pogardliwe "phi" i po chwili dodał: "Wiem,że z lawy robi się skała".
Czasem nawet nie wiem skąd się bierze wiedza moich dzieci ...

"na swoim" cd.

Najwyższy czas na zdjęcia ;)
Miały być już czas jakiś temu,ale .. nie wyszło ;)

Patryk pierwszej nocy poprosił Amelkę,żeby pozwoliła mu spać razem z nią ;)



Kącik dziecięcy- jak widać w wersji nocnej.

Dziecięca część jest oddzielona od reszty zasłonką.
Od strony dziecięcej w/w jest nocna ;)


A teraz trochę "gadania" ;p
Amelka postanowiła zmienić image. zażądała obcięcia włosów i dzięki Eli wygląda teraz tak:



A reszta dziecięcego świata? - Oprócz wirusa który dopadł stwory jest fajnie. Chociaż wirus ma swoje dobre strony- można z mamą w domu siedzieć zamiast do przedszkola chodzić ;)

Stwory "samodzielnieją" w oczach (że tak powiem;) - sami ubranka sobie wybierają, sami ścielą łóżka (chowają pościel, zasuwają skrzynie itp) :).
jakby jeszcze przy tym wirusie nie wymagali,żeby biegać z nimi do łazienki (jakoś im się odwidziało i sami nie łaska).

Tekstów dziecięcych godnych zapisania w międzyczasie na pewno mnóstwo usłyszeliśmy... tylko pamięć nam nie dopisuje i zapominamy ;)

Pamiętam tylko,ze wczoraj Patryk gadał przez sen (od kiedy gorączkuje nocami to nagminne) i w którymś momencie zaczął naśladować karetkę ;D

13 marca 2009

No i jesteśmy na swoim...

Dzieci zadowolone co najmniej tak jak my :)
Patryk już po jakiś 4 nocach przyzwyczaił się,że łóżko ma swój koniec i przestał w nocy spadać. Kłótnia o podział łóżek była tylko na początku- jak już się dogadali to nie zmieniali zdania.

Patryk generalnie błyskotliwością się wykazał- na wstępie spytał gdzie półka na buty, a potem potrzebując ścierki poszedł szukać jej pod zlewem ;)

Szybko przywykli do tego gdzie mają swoje szufladki, sami biorą sobie jeść z lodówki (tylko Patryka stopować trzeba bo długo trzyma otwarta,a na koniec wyciąga bita śmietanę ;) )

Więcej szczegółów oraz zdjęcia wkrótce :D

21 lutego 2009

Rozmówki...

Wracamy dziś ze sklepu- ja, dzieci +ciężka siatka.
Amelkę trzymam za rączkę, Patryk dostał polecenie trzymania się siatki...
Łapie za siatkę i dźwiga do góry niosąc razem ze mną... Mówię więc:
- Nie musisz tak dźwigać bo ciężka bardzo.. nie będziesz miał siły do zabawy na placyku.
Patryk na to: - Dźwigam żeby było Ci łatwiej.
Kochany synek :)

Jako,że przeprowadzamy się niebawem :) zasugerowałam dziś dzieciom,żeby narysowały swoje łóżka nowe (grunt to ich czymś zająć ;p).
Łóżko Patryka składało się z kreski i serduszka... Na pytanie co tam jest odparł,że kołdra i poduszka.
-Będziesz spał na podłodze?
-Tak.
Łóżko Amelki posiadało dużo detali i było złoto-różowo-niebieskie (w/g jej opisu, bo na rysunku czarno-białe).
Jako kobieta jest bardziej wymagająca? :P

17 lutego 2009

Amelka to typowa kobieta... ;)

Rozmawia sobie Patryk z Amelką ostatnio po wizycie na wystawie motocykli:

P: A Ty Amelko jaki chciałabyś skuter wodny?
A: Taki żebyś Ty kierował, a ja będę leżała z rękami pod głową...

A tu wizualizacja takiego stanu rzeczy ;)


12 lutego 2009

Potwory poranne i wieczorne.

Do tych potworów zaliczamy Amelkę i Patryka (wielkoludy w tych porach nie występują).
Poranne potwory w tygodniu charakteryzują się głównie wołaniem: "Jestem głodny!!" oraz marudzeniem "Nie chcę do przedszkola, nie wyspałam się".
Natomiast w weekendy poszerzają swój repertuar: "Wstań, już jasno!! Słońce świeci!!", "Głodny jestem!!", "daj mi jeść!", "Mamo, bajkę o kopciuszku" (albo o czym innym).

Wieczorne potwory mają charakter podobny do porannych ale nieco bardziej gadatliwy:
Poza okrzykami świadczącymi o głodzeniu przez cały dzień lubią rozmawiać o: przedszkolu, wielkoludach, bajkach, robotach, budowie ciała ("A po co w człowieku jest woda?" "I czerwone krwinki mogą pływać?") i tysiącu innych spraw. Znają też chwyty poniżej pasa: "Mamusiu, kocham Cię..", "Pogłaszcz mnie", "Chcę być z mamusią" (oczywiście kiedy mamusia pragnie w spokoju zjeść coś i się umyć).

O potworach dziennych posta nie będzie- potwory dzienne są mniej twórcze i bardziej znane ogółowi czytelników :P

11 lutego 2009

nocne potwory...

Dziś będzie o potworach ;p
Do nocnych potworów w naszym pokoju zaliczamy: Amelkę, Patryka i wielkoludy.

Amelka i Patryk charakteryzują się: pełzaniem (szczególnie do naszego łóżka), marudzeniem i zabawą po nocy (zamiast spania).
Przykład 1:
Kładziemy dzieci do łóżka koło godz.21, a następnie idziemy się myc, jeść kolację itp... Wracamy do pokoju koło 23.30 z zamiarem.... (no właśnie takim) i zastajemy tam potwory bawiące się lalkami i nie przejawiające objawów spania.
Przykład 2:
Potwór (w tym przypadku Patryk) budzi się w nocy, przypełza do mamusi i zagadując z lekka sennie mówi: "Kocham Cię, bo masz cycusie...".
Przykład 3: (Sytuacja występująca najczęściej)
Kiedy już wszyscy słodko zaśniemy i mamy nadzieję,ze tak zostanie do rana (przynajmniej my- rodzice), wtedy potwory wypełzają ze swojego legowiska i stopniowo zawłaszczają nasze... "ja chcę się przytulić, ja chcę do mamusi/tatusia, on/ona mnie kopie itp..
Nie muszę chyba dodawać,że łóżko przewidziane na dwoje rodziców, robi się nieco ciasne w zestawie 2+2 :P

Wielkoludy charakteryzują się przeszkadzaniem w spaniu.
Najlepiej ich działalność obrazują wypowiedzi Amelki:
"Mamo, czy drzwi są zamknięte na zamek?... Żeby wielkoludy nie weszły"
"Nie wyspałam się bo były wielkoludy"

Wobec takiego natłoku potworów w pokoju proszę nie dziwić się naszemu niewyspaniu ;p

Pani Bogusia pochwaliła Patryka!! :)

Dziś jak odbierałam dzieci z przedszkola to powiedziała,że był bardzo grzeczny, leżakował (z małym "wspomaganiem" pani Reni- głaskała po pleckach), a po południu zachowywał się jak wzorowy przedszkolak :)
Dumna jestem.. Chociaż zdaję sobie sprawę,że nie zostanie mu tak...
Ale jak to miło choć raz co innego usłyszeć niż "Strasznie było, rozrabiał, szalał..." itp. :D

8 lutego 2009

Niedobry tatuś ;)

Siedzimy sobie z Patrykiem w kuchni przy stole. Mama z Amelką są w pokoju. Ponieważ chciało mi się pić wziąłem łyka Coca-Coli którą Agnieszka przyniosła z pracy. Patryk który to zobaczył powiedział:
"Niedobry tatuś! To mamy Coca-Cola...
Tylko mama może ją pić!
Tatusiu, mogę się napić Coca-Coluni?
"

Amelka zmienia kolor...

Kupiłam dzieciątku bluzkę, różową ze świnką Peppą w koronie (dodatek do "Dziecka").
Zapytana jakieś dwa tygodnie wcześniej Amelka uznała,ze taka chce i nosić będzie...
I co? Teraz okazuje się,ze z całej bluzki ładna jest tylko korona. Bo żółta.
A Amelka chce teraz: "Mieć wszystko żółte. Jak słoneczko".
I jak tu czuć się docenionym? :P

Więc jakbyście Amelce coś chcieli kupować to różowy jest już passé, teraz na czasie jest żółty.

Gry...

Siedzę z Patrykiem na kolanach i ponieważ się rzucał mówię: "Gryzła będę!"
A Patryk (właśnie przeglądający sklepową ulotkę) woła: "Ja chcę gry z łabędę!"
I nie mógł zrozumieć z czego się śmiejemy ;)

Za daleko...

Patryk po powrocie mamy z pracy usiadł jej na kolanach i taki o to dialog prowadzili sobie:
P: Mamo, musisz sobie wybrać inną pracę.
M: Jaką?
P: W takim sklepie blisko domu!
M: Dlaczego?
P: Bo lubię przychodzić do sklepu do Ciebie do pracy...

Ja by chciałm

Patryk oglądał gazetkę reklamową ze sklepu i w pewnym momencie zakrzyknął:
"Ja by chciałm to! I ja by chciałm to! I ja by chciałm to!"
Mamusia go poprawia:
"Synku, mówi się 'ja bym chciał'"
P: "Ja bym chciał"
M: "Bardzo dobrze, właśnie tak"
Następnie Patryk odwrócił się do gazetki i zakrzyknął:
"Ja by chciałm..."

Zabawy w dom...

Dzieci jak to dzieci czasami bawią się w dom. Dzisiaj rano oczywiście również się bawili (dom Amelki i Patryka był w poszewce od ich kołdry). Amelka była mamą, Patryk - tatą i mieli małego dzidziusia - robota.
W pewnym momencie Amelka przyszła do mnie się przytulić, więc weszła do mnie pod kołdrę. Po chwili przyszedł Patryk i zaczął marudzić:
"Amelka, wróć już do naszego domu...".
Amelka na to:
"Co się gapisz?
No co się tak gapisz?
Nie gap się i wracaj do domu!"

1 lutego 2009

o jajkach, armatach i innych dzieciecych rozmówkach ;)

Czasu na pisanie brak ostatnio ,ale jako,ze wolna niedziela nadeszła to nadrabiamy ;)

Takie wczoraj przemyślenia Patryka wczoraj wieczorem usłyszeliśmy:
"Jajka mają różne kolory...."
Więc pytam: "Ale jakie jajka? Kurze?"
P: "Jajka różne... takie co się ptaki wykluwają.. i takie przy siusiaku..."
(dobrze,ze leżeliśmy, bo byśmy się ze śmiechu przewrócili)
Jeszcze ciąg dalszy nastąpił: "Ja bym chciał mieć takiego małego konika.."
Tomek (pod nosem): "Przecież masz..."

A dnia innego rano Patryk do Tomka: "Zabiję Cię.... jak mi mama kupi armatę"

A ponadto zabawnie jest mieć dwójkę dzieci. Tak sobie rano rozmawiają ubierając się do przedszkola:
A: "Patryk, lubisz mnie dzisiaj?"
P: "Tak. A Ty mnie dzisiaj lubisz?"
A: "Tak"
Miło,że się lubią chociaż czasem ;)

A ponadto Amelka ma dzidziusia- mówi o swojej lali,że jest dzidziusiem itp...
I wczoraj np. chodzi po pokoju nawołując: "Synku, gdzie jesteś? Synku to ja , mamusia! Synku, możesz już wyjść.."
Jak już znalazła synka to pytam jak synek ma na imię. Otóż synek ma na imię Ania. I sugestia iż jest to imię dla córeczki raczej nie robi na Amelce wrażenia.
Co nie przeszkadza,ze dziś słyszałam od niej,że to dziewczynka.. więc lala jest chyba płci zmiennej ;)

19 stycznia 2009

Jak dzieci dbają o chorych...

Najpierw chorował Patryk.
Ponieważ spał większość czasu, to Amelka postawila mu sok blisko łóżka,żeby mógł sobie sięgnąć jak się obudzi.
Następnie poległam ja- sił mi starczało z trudem na przeniesienie się raz na jakiś czas z łózka do wanny.
Amelka pokolorowała mi obrazek i przyniosła do łóżka. Do łazienki za którymś razem przytuptał do mnie Patryk i najpierw głaskał chłodną rączką po czole, a jak udało mi się wywlec z wanny to sięgnął po ręcznik do rąk,że by powycierać mamusię ;)
Co oczywiście nie przeszkadza im poza tym skakać po łóżku, pełzać po mamie itp.

8 stycznia 2009

Mamusiowo-Amelkowe rozmowy o dzidziusiu...

Ponieważ Amelka chciałaby mieć w domu małego dzidziusia, mamusia po przeczytaniu fragmentu książki o rywalizacji rodzeństwa starszego i młodszego, oraz o zabieraniu zabawek przez starsze rodzeństwo postanowiła przeprowadzić z córeczką rozmowę. Oto jej przebieg:

Mama: Jak byśmy mieli dzidziusia i chciałby się bawić Twoimi zabawkami to co?
Amelka: To bym mu pozwoliła.
M: A jakby chciał się bawić Twoją ukochaną lalą?
A: To... dałabym mu, ale tylko na chwilę i powiedziałabym mu żeby nie zabierał do domu.
M: Przecież jakby to był nasz dzidziuś to by mieszkał w naszym domu...
A: A no tak, rzeczywiście.
M: A jak byśmy mieli dzidziusia to byś chciała żeby to był chłopczyk czy dziewczynka?
A: Najlepiej dziewczynka.
M: A jak by był chłopczyk?
A: To byśmy go oddali (?).
M: Jak to by był mój dzidziuś to bym go nie oddała nikomu.
A: To musielibyśmy mieć dwa dzidziusie - chłopczyka i dziewczynkę.

1 stycznia 2009

Wiara w tatusia

Jak wiadomo jak czegoś mama nie może to tatuś potrafi- zrobić puzzle w komputerze (mama tez już umie :P), zdjąć coś z wysoka albo...
Amelka: "Mamo, ja chcę ogórka"
J: "Nie ma, przecież nie wyczaruję. Kupimy potem"
Patryk (do tatusia): "Tatuś, wyczaruj dla Amelki ogórka"

W ogóle dzieci ostatnio na podsłuchu być powinny, bo gadają mnóstwo fajnych rzeczy,a my nie zapamiętujemy...