Dodawanie komentarzy nie gryzie ;)

28 sierpnia 2012

Karmienie niemowląt dawniej i dziś ;)

Amelka: "Ciekawe czy Zosia będzie jadła papki...?"
Ja: "Zobaczymy, nie wiem jak ciocia będzie ją karmiła"
A: "A ty jadłaś papki?"
J: "Raczej tak"
A: "A dlaczego??"
J: "Bo tak się wtedy karmiło dzieci"
A: "Tak? Tylko papkami? Nawet mleka nie było wolno??"

24 sierpnia 2012

Bo on był taki wielki.... ;)

Stoję z Amelką przed pracą taty, czekając aż skończy i pójdziemy do domu.
Amelka bryka szukając żołędzi, grając patykiem na płocie itp.
W pewnym momencie wychodzi zza płotu wołając "Tu jest pająk!"
Przechodzący akurat współpracownik taty: "Pająk jest taki mały, a Ty taka duża."
Ja ze śmiechem: "Taki wielki był ten pająk?"
Amelka: "Tak, prawie jak moja głowa"

Giganty jakieś na tym Natolinie mieszkają ;)

...i wakacje w Warszawie.

Po 6 tygodniach, po taty urlopie wróciliśmy z "dzikiej wsi" :P
Ale, że wakacje jeszcze trwają, zafundowaliśmy dzieciom kilka atrakcji w Warszawie.
Tak więc "zaliczyliśmy" ZOO, basen, Muzeum Ewolucji, wycieczkę z przewodnikiem po parku Natolińskim oraz odwiedziny u niedawno narodzonej Zosi (prawie z rodziny ;) ).
Zoo było niezmiennie ciekawe, basen atrakcyjny jak zawsze ;), Muzeum Ewolucji wzbudziło dużo ciekawości i zdecydowanie pewna ilość informacji zapadła w pamięć, tak samo zresztą jak opowieści przewodnika w parku Natolińskim ("Tam mieszkała taka rodzina z trójką dzieci i musieli zbudować drugi dom, bo się w jednym nie mieścili").
Ponadto odwiedziny w w/w parku wzbudziły w Amelce chęć mieszkania w takim wielkim parku, chociaż jak powiedziała "chodzenie wszędzie z opieką musiało być okropne" (chodziło o bony i inne guwernantki młodych Potockich) :)

Wakacje wyjazdowo...

Koniec wakacji się zbliża, za chwilę powrót do szkoły.
Wakacje w tym roku minęły nam bez dalekich wojaży - głównie ze względów finansowych spędziliśmy około 6 tygodni na działce (z tatą dojeżdżającym na weekendy).
Były kąpiele w rzece, ćwiczenie pływania, długie spacery, nowe znajomości...
Amelka i Patryk są potworami typowo wodnymi (choć Amelka bardziej) - gorący dzień spędzony w całości nad wodą czy moczenie się mimo lekkiego chłodu w powietrzu nie należały do rzadkości. Doszło do tego, że kiedy w chłodniejszy dzień poszliśmy na spacer to ledwo znane osoby z mijanej działki pytały nas czy woda ciepła ;)
W chłodniejsze dni "zaliczaliśmy" spacery po okolicy - począwszy do króciutkich po znanych ścieżkach, a skończywszy na około 10 km spacerku na zasadzie "może tu skręcimy i zobaczymy co tam jest". Jako "dzicy ludzie" bytujący na wsi chodziliśmy boso kiedy tylko pogoda pozwoliła, w związku z czym nasze stopy przeżyły spotkania z trawą, piaskiem, wodą, błotem, mrówkami i innymi terenami mniej i bardziej podmokłymi ;)
Bywało ciężko: "Nie wytrzymam bez taty do piątku", "Chcę do Warszawy, na działce jest nudno" itp
Zabawnych cytatów do opisywania mało, nie było kiedy zapisywać (jakby nie patrzeć samodzielne ogarnianie trójki dzieci 24h/dobę jest "nieco" pracochłonne), więc tylko dwa "kwiatki" do opisania:
- Idziemy na spacer, ścieżka brzegiem pola, kłosy nas łaskoczą...
Amelka śmiejąc się: "Mamo, ale ja nie zasłuzyłam, czemu mnie bijesz?
Grzeczna byłam cały czas. Dostaję ciągle po twarzy..."
(szła na końcu i rozbujane kłosy trafiały jej równo w twarz)

- Patryk: "A czemu ciocia Luca się znowu przeprowadza?"
Amelka: "Przecież ciocia Luca będzie rodzić.
Nie będzie przecież dźwigać wózka na prawie ostatnie piętro...
Na czt.. dru... Na którym piętrze mieszka ciocia?"
Mama: "Na trzecim"
A: "Na trzecie piętro.'
P: "A nie może używać tylko nosidła?"
A: (chwila namysłu) "Nie, bo by się zmęczyła".